Postacie --- > http://opowiadsniaomiosc.blogspot.com/2015/04/nowe-opowiadanie-zapraszam-postacie.html#links
* * *
Od kiedy tylko pamiętam liczyła się dla mnie tylko szkoła i nic więcej. Chciałam mieć dobre stopnie, ukończyć 20 lat i wrócić się z powrotem do Polski. Kiedy mama umarła, a ja przeprowadziłam się tatą do Japonii było całkiem miło. Miałam niecałe 14 lat, ciekawą szkołę, choć mnie w niej nie lubiano, ale nie przejmowałam się tym. Mieszkałam przede wszystkim w pięknym mieście - Tokyo. Po jakimś czasie wszystko się zmieniło. Zaledwie po upływie dwóch miesięcy ojciec oznajmił, że ponownie się żeni. To był dla mnie szok. Ledwo minęło kilka miesięcy od śmierci mamy, a on już się żeni. Gdy poznałam tą kobietę, nie miałam specjalnie sprzeciwów, była miła, w podobnym wieku jak tata. Przed i po ślubie traktowała mnie jak własną córkę. Do czasu, aż nie zaszła w ciążę. Zaczęła mnie wtedy ignorować, ojciec też. Zwracał uwagę tylko na nią, jak dziecko się urodziło, już w ogóle zostałam zapomniana. Nikt się mną nie zajmował. Zaczęłam pracować jak miałam 16 lat. Oni i tak nie zwracali na to uwagi, nie wiem czy w ogóle o tym wiedzieli. Ojca widywałam tylko raz na jakiś czas, bo dużo pracował. Macocha cały czas mi mówiła, że tylko zawadzam, że ma mnie dość, dlatego przestałam jadać z nimi posiłki. Ojciec nie zwrócił na to za bardzo uwagi. Rano wcześnie wychodziłam do szkoły, po niej od razu do pracy, tylko tam mnie dobrze traktowano. Potem późno wracałam do domu. Postanowiłam, że jak dorosnę, wydostane się z tego świata i wrócę do Polski, do przyjaciół i rodziny. Po sześciu latach w Japonii, na początku września 2014 roku od razu po wakacjach ojciec dostał awans w pracy i musieliśmy się przeprowadzić do Korei Południowej. Nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie, więc po prostu spakowałam się, zaniosłam papiery do szkoły o przeniesieniu. Jedyne czego nie chciałam to opuszczać mojej pracy w kawiarence z lodami, ale nie miałam wyjścia, powiedziałam szefowej o przeprowadzce. Zrozumiała i pożegnała mnie ciepło. Dziesiątego września wylecieliśmy z Japonii do Korei. Przyjechaliśmy do naszego nowego domu. Był dość duży, jak tylko weszliśmy zapytałam się gdzie jest mój pokój, powiedzieli mi, że mogę sobie wybrać jaki chce. Wzięłam swoje bagaże i weszłam na górę. Chodziłam z pokoju do pokoju, aż nagle weszłam do ostatniego w korytarzu, chyba piątego. Był dość duży, miał łazienkę i nawet malutką kuchnie. Pokój idealny dla mnie, już w ogóle nie będę musiała chodzić na dół, tylko jak będę gdzieś wychodzić. Pokój miał czerwonawo brązowe ściany. Ciemne meble, biurko, duże łóżko i niebieską łazienkę.
* * *
Od kiedy tylko pamiętam liczyła się dla mnie tylko szkoła i nic więcej. Chciałam mieć dobre stopnie, ukończyć 20 lat i wrócić się z powrotem do Polski. Kiedy mama umarła, a ja przeprowadziłam się tatą do Japonii było całkiem miło. Miałam niecałe 14 lat, ciekawą szkołę, choć mnie w niej nie lubiano, ale nie przejmowałam się tym. Mieszkałam przede wszystkim w pięknym mieście - Tokyo. Po jakimś czasie wszystko się zmieniło. Zaledwie po upływie dwóch miesięcy ojciec oznajmił, że ponownie się żeni. To był dla mnie szok. Ledwo minęło kilka miesięcy od śmierci mamy, a on już się żeni. Gdy poznałam tą kobietę, nie miałam specjalnie sprzeciwów, była miła, w podobnym wieku jak tata. Przed i po ślubie traktowała mnie jak własną córkę. Do czasu, aż nie zaszła w ciążę. Zaczęła mnie wtedy ignorować, ojciec też. Zwracał uwagę tylko na nią, jak dziecko się urodziło, już w ogóle zostałam zapomniana. Nikt się mną nie zajmował. Zaczęłam pracować jak miałam 16 lat. Oni i tak nie zwracali na to uwagi, nie wiem czy w ogóle o tym wiedzieli. Ojca widywałam tylko raz na jakiś czas, bo dużo pracował. Macocha cały czas mi mówiła, że tylko zawadzam, że ma mnie dość, dlatego przestałam jadać z nimi posiłki. Ojciec nie zwrócił na to za bardzo uwagi. Rano wcześnie wychodziłam do szkoły, po niej od razu do pracy, tylko tam mnie dobrze traktowano. Potem późno wracałam do domu. Postanowiłam, że jak dorosnę, wydostane się z tego świata i wrócę do Polski, do przyjaciół i rodziny. Po sześciu latach w Japonii, na początku września 2014 roku od razu po wakacjach ojciec dostał awans w pracy i musieliśmy się przeprowadzić do Korei Południowej. Nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie, więc po prostu spakowałam się, zaniosłam papiery do szkoły o przeniesieniu. Jedyne czego nie chciałam to opuszczać mojej pracy w kawiarence z lodami, ale nie miałam wyjścia, powiedziałam szefowej o przeprowadzce. Zrozumiała i pożegnała mnie ciepło. Dziesiątego września wylecieliśmy z Japonii do Korei. Przyjechaliśmy do naszego nowego domu. Był dość duży, jak tylko weszliśmy zapytałam się gdzie jest mój pokój, powiedzieli mi, że mogę sobie wybrać jaki chce. Wzięłam swoje bagaże i weszłam na górę. Chodziłam z pokoju do pokoju, aż nagle weszłam do ostatniego w korytarzu, chyba piątego. Był dość duży, miał łazienkę i nawet malutką kuchnie. Pokój idealny dla mnie, już w ogóle nie będę musiała chodzić na dół, tylko jak będę gdzieś wychodzić. Pokój miał czerwonawo brązowe ściany. Ciemne meble, biurko, duże łóżko i niebieską łazienkę.
- Wybrałaś ten pokój ? - Zapytał ojciec stojący w drzwiach.
- Tak, ten mi się podoba - Odpowiedziałam.
- Dobrze, jak chcesz. Masz tu nowe książki i mundurek szkolny. - Powiedział i powiesił na szafie dość duży biały sweter, czarną spódniczkę i podkolanówki, a książki na biurku. - Jutro masz na ósmą. Twoja szkoła jest pięć minut drogi stąd, musisz iść tylko w dół ulicy, na pewno ją znajdziesz. - Skończył mówić i wyszedł. Wstałam i podeszłam do biurka, przeglądałam książki. Zmartwiłam się tym, że mam problem z czytaniem i pisaniem w j.koreańskim. Bałam się, że przez to mogę mieć gorsze oceny w szkole. Od razu zaczęłam czytać książki by się trochę pouczyć, ale na marne, nie rozumiałam połowy tego co czytałam. Nie przejmując się już tym, zeszłam na dół, wzięłam z lodówki to co było, a nie było dużo, no bo przecież dziś się wprowadziliśmy i poszłam z powrotem na górę. Po zjedzeniu ruszyłam się umyć. Przebrałam się w piżamę, wyszłam z łazienki i wyjęłam z torby laptop, przeglądałam różne blogi. Próbowałam się dowiedzieć jak szybko nauczyć się czytać po koreańsku, ale nie wyszło, kiedy wybiła dwunasta w nocy postanowiłam, że pójdę już spać.
* * *
Obudził mnie budzik telefonu, była siódma. Wstałam, odprawiłam poranną toaletę, przebrałam się w mundurek i spakowałam wszystkie książki do torby. Była ciężka. Nie wiedziałam jakie mam lekcje, dlatego wzięłam wszystko. Zeszłam na dół, była siódma trzydzieści sześć.
- Wiesz może jakie mam dziś lekcje? - Zapytałam ojca karmiącego moją pięcioletnią siostrę kaszką.
- Tak. Masz dziś osiem godzin, masz tu plan. - Wyciągnął z kieszeni mój rozkład zajęć.
- Aha, dzięki - Byłam zła, tak jak by nie mógł mi tego dać wczoraj. Wróciłam na górę i wypakowałam nie potrzebne książki. Zostawiłam matematykę, przyrodę, muzykę, chemię, fizykę, język koreański, język angielski i strój do W-F'u, taki plan na dziś. Znów zeszłam na dół. Zrobiłam szybko sobie dwie kanapki do szkoły i wyszłam. Poszłam w dół ulicy, na której mieszkam, tak jak powiedział ojciec, po sześciu minutach byłam już przed bramą szkoły. Była ogromna. Wiedziałam, że to nie jest zwykła szkoła, jak zobaczyłam uczennice wchodzące do budynku. Jezu, one wszystkie wyglądały jak jakieś modelki. Chude, długie lub krótkie lśniące włosy, idealna cera, czy to na pewno ludzie? Weszłam za nimi do budynku, wszyscy stali przy szafkach i spojrzeli na mnie, zaczęli coś szeptać i się śmiać. "Kto to?", "Jezu, spójrz na nią", " Skąd ona się urwała?", " Co to za torba, haha". Nie zwracając na nich uwagi, podeszłam do jakieś dziewczyny, która wyciągała coś z szafki.
- Przepraszam ... - Dziewczyna się odwróciła, a ja pomyślałam, że to anioł, była taka piękna, o wiele ładniejsza niż inne.
- Oh my God! Znaczy... czego chcesz? - Zapytała się formą niegrzecznościową, już byłam pewna, że jest nie tylko piękna, ale też pusta i wredna.
- Gdzie jest pokój nauczycielski? - zapytałam niepewnie.
- Na drugim pietrze przy schodach. - podziękowałam i odeszłam. Usłyszałam jak zaczęła się śmiać gdy tylko się odwróciłam. Taki pech pierwszego dnia. Weszłam na drugie piętro, ale nigdzie nie mogłam znaleźć tego pokoju. Podeszła do mnie nauczycielka i zapytała czy ja jestem tą nową uczennicą z Japonii. Przytaknęłam i dopiero ona mnie zaprowadziła do pokoju nauczycielskiego. Tamta dziewczyna mnie okłamała, bo pokój znajdował się na pierwszym piętrze i na samym końcu korytarza. Weszłyśmy do pomieszczenia, nauczyciele także spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. - Oooo, ty pewnie jesteś Sara, prawda? - Podeszła do mnie wysoka kobieta o ciemnych włosach.
- Tak. - Kobieta mnie przywitała i przedstawiła innym nauczycielom. Powiedziała, że uczy matematyki, oraz, że jest moją wychowawczynią. Czyli, że teraz mam z nią lekcje. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek na zajęcia. Wyszłam z kobietą z pokoju i poszłyśmy do klasy.
- Od dziś macie nową koleżankę, przyjechała tu z Japonii. Proszę wejdź. - Usłyszałam nauczycielkę i weszłam do klasy. Pierwsze co usłyszałam to śmiech i znowu szepty.
- Cisza! - Krzyknęła nauczycielka. - Przedstaw się. - Powiedziała.
- Mam na imię Kim Sara, przyjechałam tu z Japonii, miło mi was poznać.- Nie należałam do osób, które się boją, czy też denerwują, ale to było straszne. Zauważyłam, że w klasie siedzi dziewczyna która powiedziała mi "gdzie" jest pokój nauczycielski.
- Ty nie wyglądasz jak Japonka, w ogóle nie przypominasz Azjatki - Powiedział jakiś chłopak z tyłu.
- Nie jestem Azjatką. Pochodzę z Polski, ale sześć lat mieszkałam w Japonii, a teraz przeprowadziłam się do Korei. - Wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać i nadal coś tam gadali.
- No dobrze, cisza. Proszę, przyjmijcie ją ciepło. A ty Sara usiądź sobie na końcu, przy oknie. - Byłam dość wysoka przy Azjatkach. One miały góra 165 cm, a ja miałam 170 cm wzrostu. W Japonii żadna dziewczyna nie była ode mnie wyższa, dlatego zawsze siedziałam z tyłu, przyzwyczaiłam się.
Tam zawsze jest idealnie. Pasowało mi też to, że ławki były pojedyncze. Przede mną siedziała ta dziewczyna. Z tego co widziałam na jej mundurku miała tabliczkę z imieniem Nam Na Ri. Nauczycielka zaczęła lekcje, matematyka to najlepiej przeze mnie zrozumiały przedmiot. Z tym na pewno nie będę miała problemu. Lekcja przebiegła już bez szeptów, czy też głupich dodatków na mój temat. Jak tylko usłyszałam dzwonek na przerwę, zaczęłam się pakować. Kiedy chciałam wyjść z klasy nauczycielka mnie zawołała.
- Sara. Gdyby ktoś Ci dokuczał od razu masz mówić. Te dzieciaki są... szkoda mówić, ale są tu też miłe osoby, ale lepiej na początku uważaj dobrze? - Pani wyglądała na przejętą. Odpowiedziałam jej tylko, że jak coś będzie się działo, od razu jej o tym powiem. Oczywiście tymi słowami chciałam
ją tylko uspokoić, nie należę do osób które chodzą do nauczycieli się skarżyć.
- Dobrze. Proszę tu masz swoją tabliczkę z imieniem, a i jeszcze musisz zapisać się na zajęcia obowiązkowe.
- Dziękuję. Jakie zajęcia obowiązkowe? - Zapytałam zaciekawiona.
- Każdy uczeń naszej szkoły uczy się w kierunku, w jakim chce. Mamy dużo tego typu zajęć i co najmniej na jeden musisz się zapisać. Proszę. Tu masz arkusz, wypełnij go i oddaj do jutra. - Nauczycielka skończyła mówić i wyszła z klasy. Po chwili ją dogoniłam i zapytałam gdzie jest sala od przyrody. Pokazała mi gdzie się ona znajduje i poszła. Usiadłam przed klasą i wyjęłam moich jedynych przyjaciół z torby - Telefon i słuchawki. Czytając arkusz który mi dała nauczycielka, miałam duży wybór zajęć. Zajęcia plastyczne: witraż, rysunek, malarstwo. Zajęcia muzyczne: gitara, pianino, śpiew, taniec, kompozycja. Zajęcia sportowe: siatkówka, piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna, pływanie. Zajęcia aktorskie: reżyserstwo. Zajęcia stylistyczne: jak zostać stylistką, makijażystką, fryzjerką, modelką, pisarstwo i kilka innych jeszcze zajęć. Było tego bardzo dużo. Sama nie wiedziałam na co chcę się zapisać. Wybrałabym się na kilka z tych zajęć, ale zauważyłam, że były płatne. To nie tak, że moi rodzice nie mieli pieniędzy, bo mieli tego tak dużo, jak lodu. Po prostu nie lubię czegoś od nich brać, bo wiem, że potem matka będzie mi to wypominać.
Dzwonek na lekcje, wszyscy byli już w klasie. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy siedzieli tak jak w sali od matematyki i nie miałam problemu ze znalezieniem swojego miejsca. Usiadłam. Nauczyciela jeszcze nie było, rozpakowałam się i otworzyłam książkę.
- Ej, nowa... - Poczułam jak ktoś mnie czymś dźga. Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam chłopaka który się do mnie uśmiechał. - Kim Sara. Masz ładne imię, ale dlaczego "Kim"? Nie jesteś z Korei, Twoja mama wyszła ponowie za mąż? - Uśmiech z jego twarzy nie znikał, czym mnie trochę zdenerwował.
- Nie, moja mama umarła, kiedy miałam trzynaście lat. Ojciec ponowie się ożenił i zmienił nazwisko. - odpowiedziałam. Przeprosił mnie i zapytał jak daleko mieszkam od szkoły. Nie miałam ochoty już z nim rozmawiać, więc odwróciłam się i czytałam dalej książkę.
- Kim Sara? Haloo? Sara... - Chłopak zaczął mnie jeszcze bardziej denerwować, przez co nie mogłam się skupić.
- Dlaczego nie odpowiadasz Hyungowi ? - Odezwała się Nam Na Ri, a ja po prostu ją zignorowałam. "Hyungowi"? Spojrzałam w stronę chłopaka, który cały czas się na mnie patrzał. Odwróciłam wzrok w stronę tablicy, no i w końcu przyszła nauczycielka od przyrody. Przez całą lekcje chłopak rzucał mi jakieś liściki na ławkę. Nawet ich nie czytałam. Kiedy zadzwonił dzwonek, wyrzuciłam je do kosza.
____________________________________________________________________________________________
Nowe opowiadanie.... ^^ Mam nadzieje, że się podobało <3 Przepraszam, że tak długó, ale jak pisałam chciałam najpierw napisać kilka rozdziałów, no ale mi nie wyszło i mam tylko nie całe cztery i brak weny ;-; Ale trudno, już czas na pierwszy rozdział!
Proszę zostawić po sobie KOMENTARZ!!!
Proszę zostawić po sobie KOMENTARZ!!!
~~~Reni-chan
Jakiemu hyungowi?! Ona jest dziewczyną! Czyli on dla niej jest Oppa z tego co wiem :< Wiesz zdołowałaś mnie T.T Ona 170 cm i jest wysoka, a ja mam 180 cm T.T Co ja mam powiedzieć? T.T
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jestem ciekawa co będzie dalej, więc szybciutko pisz c: Weny (*3*)
Pierwszy raz weszłam na jakiegoś Twojego bloga i coś przeczytałam. Rozdział mi się podoba. Całkiem ciekawie się zapowiada. Również jak w komentarzu powyżej piszę, że powinno być "oppa" a nie "hyung" (chyba że zrobiłaś to specjalnie). Poza tym zauważyłam kilka błędów językowych (zdarzyło Ci się odmieć źle wyrazy).
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz jakąś pomoc dotyczącą pisania, polecam to: http://yaoikpop1.blogspot.com/2012/11/wazne.html
Pozdrawiam i życzę weny!
Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGenialne to <3 Chce już dalszy ciąg tak mnie to straszliwie wciągnęło <3 @.@
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział jest genialny!
OdpowiedzUsuńJuż chce następny ^^ Naprawdę wciągające!
Weny :***
Świetne. Podoba mi się. I chce oczywiście więcej, czekam na dalsze części. :))
OdpowiedzUsuńCo do Hyunga, to fajny pomysł. Hy hy...W "Doctor Stranger" przyjaciółka Hoona też do niego mówiła "Hyung", co sprawa, że jest się trochę innym... Oppa już jest tak popularne, że no...trochę jest przesłodzone i w ogóle, chociaż nadal kocham ten zwrot. XD
Weny. ;)
~Karvil ^ ^
(o⌒.⌒o) AWW!!!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, bardzo mi sie podoba. I rozdział dłuższy niż poprzednio. Po prostu widze potencjał w tej historii.
Już się nie mogę doczekać następnego!
Wybacz długość, obowiązki wzywają
Weny Myszko! ♡
Za każdym razem jak próbuję dodać komentarz, coś mnie blokuje, może to cos w ustawieniach?
OdpowiedzUsuńTak czy siak, opowiadanie świetne i myślę, że masz fajny sposób pisania ^^
W poprzednim komentarzu napisałam, że życzę ci weny i że aż wróciły mi wspomnienia gdy przeczytałam to -Ej nowa...
Świetne i mam nadzieję, że szybko sie nie zakończy!